poniedziałek, 7 lipca 2014

Prolog

Rok 1918
            Wojna wiedziała, że przyjdzie czas, kiedy przestanie być ludziom potrzebna. Gdy jeden z największych sporów w historii dobiegał końca, wszyscy pragnęli jedynie pokoju. Zajmowali się chowaniem zmarłych, odbudowywaniem domów, prostowaniem polityki państw, zawieraniem rozejmów. Świat przesiąknięty był żałobą, ku niebiosom wzbijały się modlitwy. O podbijaniu ziem myśleli nieliczni, wariaci, którzy nie mieli szans dotrzeć do tłumów.
            Śmierć wyrażał całkowite zadowolenie z zakończenia się konfliktu światowego. Od roku tysiąc dziewięćset czternastego żniwiarze nieprzerwanie zawracali głowę swojemu szefowi. On, w przeciwieństwie do siostry, powitał rok tysiąc dziewięćset osiemnasty z dużym, jak na niego, entuzjazmem.
            — I wyszedł drugi koń, barwy ognistej, a temu, który siedział na nim, dano moc zakłócić pokój na ziemi, tak by mieszkańcy jej zabijali się nawzajem – zacytował, spoglądając na Wojnę.
            Nie mógł powiedzieć, że martwiło go jej zachowanie. Odczuwał jednak mały niepokój. Siostra zwróciła ku niemu swoje szare oczy. Były niespokojne, wzburzone.
            — Jesteś jedynym z jeźdźców, któremu pozwolono przyjść na ziemię przed Apokalipsą — powiedział, spodziewając się, że to ją uspokoi.
             — Nigdy w mojej prawdziwej postaci — odparła sucho, ponownie spoglądając na ulicę am Lustgarten.
            Rodzeństwo znajdowało się w Katedrze Berlińskiej, ogromnej budowli wybudowanej w stylu włoskiego renesansu z domieszką baroku. Ciemna kopuła katedry otoczona była rzeźbami aniołów, które, zdaniem Wojny, ani trochę nie przypominały tych prawdziwych. Jak na dom boży, katedra wydawała się wyjątkowo naga i zimna, choć zapełniona była pięknymi freskami i rzeźbami. Jasny kamień, z którego została zbudowana, odbierał budynkowi namiastkę przytulności. Taki był zamysł ludzi. Kościoły miały być potężne. Jak sam Bóg. Wojna miała na temat swojego pana inne zdanie.
            — Ty… - odezwała się ponownie po chwili milczenia — też sprawujesz władzę na tym świecie. Nawet dłużej niż ja.
            Śmierć spojrzał na siostrę sceptycznie.
            — Jestem od ciebie dużo, dużo starszy — wyjaśnił. — Poza tym, mam na myśli zupełnie inny rodzaj przebywania na Ziemi. Ja mam od tego Żniwiarzy, nigdy nikogo nie opętałem. Tylko ty dostałaś na to pozwolenie.
            — To był rozkaz — sprostowała.
            — Który z chęcią wypełniłaś.
            Wojna nie skomentowała słów brata. Miał rację.
            W nerwowym geście przygładziła swoje proste, jasne włosy.
            Nigdy nie marudziła na swoją pracę. Podobała jej się potęga, którą władała. Teraz nie mogła uwierzyć, że nadchodząca Apokalipsa miała wszystko zniszczyć.
            — Tyle lat… — szepnęła. — Tyle lat służyłam Bogu. Doprowadziłam armie do zwycięstwa. A teraz mam się tak po prostu wycofać? Spójrz na nich!
            Śmierć podeszła do okna, obejmując wzrokiem plac Am Lustgarten. Był szary poranek, bardzo spokojny w porównaniu do tych z poprzednich dni. Ludzie bez pośpiechu przemierzali ulice, spacerowali po chodnikach. W powietrzu jednak wciąż unosił się niepokój, związany z przyszłymi dniami. Nie każdy jeszcze wierzył w prawdziwy koniec wojny, ale Śmierć musiał przyznać, że Berlin wydawał się dużo spokojniejszy.
            — Tak beztroscy — wydusiła Wojna przez zaciśnięte zęby. Drżały jej dłonie. — W ich sercach nie ma już patriotyzmu. Beze mnie chęć walki zniknie…
            — I ma zniknąć — przerwał jej stanowczo. — To, co zostało zapisane, musi się wypełnić. Teraz, droga siostro, mają zapanować czasy sztucznego pokoju. Wrócisz na Ziemię, gdy nadejdzie czas. W swojej prawdziwej postaci.
            — A co potem? — zapytała cicho. — Co stanie się ze mną po Apokalipsie?
            — Świata już nie będzie — odparł po chwili zastanowienia. — Wojny przestaną być potrzebne.
            Wojna znieruchomiała. Nie była głupia. Sama już dawno doszła do takiego wniosku, jednak usłyszenie tych słów od starszego brata, było jak przebudzenie się z letargu. Apokalipsa oznaczała śmierć wszystkich jeźdźców. Jeśli odejdzie Śmierć, umrze również sam Bóg. Gdyby Wojna powstrzymała Apokalipsę, ocaliłaby braci i swojego pana.
            Stałaby się wybawicielką.

7 komentarzy:

  1. Witam, jako pierwszy komentator pragnę zauważyć, że masz bardzo ładny szablon. A tak poza tym to fajny pomysł. Bardzo podoba mi się Twój styl pisania i opisy. No mam nadzieję, że uda Ci się dotrzeć do końca tego opowiadania, więc bierz się do pracy, bo nie masz wymówki "Nie mam czasu, bo szkoła" itp. Pozzzdrawiam !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo.
      Biorę się do pisania biorę, choć czasami idzie mi opornie.
      Również pozdrawiam!

      Usuń
  2. Dopiero co znalazłam twojego bloga i jest naprawdę dobry! Poza tym świetny pomysł! Jeszcze nie spotkałam się z opowiadaniem Supernatural w czasach II wojny światowej co jest ogromnym plusem :D. Mam nadzieję, że rozdziały będą dodawane częściej niż 3/4 tygodnie.
    Pozdrawiam! I z niecierpliwością czekam na kolejną część!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z dodawaniem rozdziałów może być różnie, bo chcę, żeby były dosyć długie. Ale obiecuję dać z siebie wszystko.
      Dziękuję pięknie za komentarz i komplementy.
      Również pozdrawiam!

      Usuń
  3. Jestem zaskoczona twoim pomysłem na opowiadanie. Połączenie II wojny światowej z Supernatural? Tego jeszcze nie było. Masz ładny styl pisania, czyta się lekko, nie opornie, a to się ceni. Interesująca rozmowa Wojny ze Śmiercią. Jestem bardzo ciekawa rozwoju wydarzeń. Szkoda, że od lipca do dzisiaj nie ma kolejnego rozdziału... Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Heja!
    Właśnie znalazłam tego bloczka i jedyne co może mnie później od niego oderwać jest amnezja.

    Niezły pomysł. II wojna światowa oraz Supernatural. Nieźle.

    Nie dołważyłam swym czujnym okiem błędów, ale myślę że mógł/mogła zwrócić się do beta-readera. Masz stronkę: betowanie.blogspot.com
    Przynajmniej się po śmiejesz, jak będą próbowały coś dojrzeć! Mnie ostatnio obszarów aby :(

    OdpowiedzUsuń